PASJA, KTÓRA NIGDY SIĘ NIE KOŃCZY
Przez wiele lat związany z judo i zapasami. Główny sponsor drużyny zapaśniczej na Olimpiadzie w Atlancie w 1996 r. W latach 90 – tych założyciel firmy „Myama”. Obecnie sponsor lokalnego klubu zapaśniczego w Myślenicach i właściciel hotelu w tym mieście – Stefan Hołun. Kim właściwie jest? Jego sylwetkę przybliży Maja Mieleszko i Kornelia Matulewicz z kl 5 w rozmowie podczas trzydniowej wycieczki klasowej w ramach programu ministerialnego „Poznaj Polskę”.
Maja Mieleszko: Co jest najważniejsze w życiu?
Stefan Hołun: Dwie rzeczy. Pierwsza: ćwiczenie umysłu, druga: ćwiczenie ciała. Ćwiczenie umysłu osiągniecie poprzez naukę, a ćwiczenie ciała przez uprawianie sportu. Tym sposobem będziecie się czuli młodzi. Przykładem jestem ja sam. Mam 75 lat prowadzę własną działalność i ciągle jestem związany ze sportem.
Kornelia Matulewicz: Czy w młodości uprawiał pan jakieś sporty?
S. H: Tak. Judo, pływanie, biegałem maratony. Mam z tych czasów masę medali, dyplomów. Gdzie część można zobaczyć na ścianach.
M. J: Jak rozpoczęła się pana przygoda, kariera z zapasami?
S. H: W latach 90 – tych prowadziłem bardzo dużą międzynarodową firmę z siedzibą w Hongkongu, Wiedniu, gdzie także mieszkałem 20 lat. Skończyłem tam drugie studia. W pewnym momencie nawiązałem współpracę z Federacją Polskiego Związku Zapasów. Judo jest blisko zapasów więc spodobała mi się ta dyscyplina i tak zaczęło się kręcić.
K. M: Zaczęło się kręcić. Kiedy nabrało szczególnego rozpędu?
S. H: W lata 90, a szczególnie przed Olimpiadą w Atlancie 1996 r. , gdzie Polacy min. Andrzej Wroński i Włodzimierz Zawadzki zdobyli złote medale. Byłem głównym sponsorem zapasów w czasie tej olimpiady. Wraz z Polskim Związkiem Zapasów zacząłem organizować wiele wydarzeń sportowych w Krakowie. Gale te gromadziły tysiące ludzi.
M. M: Miał Pan ogromną firmę, sponsorował zapaśników na Olimpiadzie w Atlancie, a teraz prowadzi hotel. Jak do tego doszło?
S. H: Kiedyś był to dom moich rodziców. Ja mieszkałem ponad dwadzieścia lat w Wiedniu, a później rodzice ściągnęli mnie do kraju. Miałem firmę w Wiedniu i Polsce „Myama”. Po powrocie do Polski otworzyłem sieć sklepów i hurtowni na ogromna skale – początek lat 90. Potrzebne były pomieszczenia min. na biura. Kiedy zaczęły wchodzić na rynek hipermarkety niestety nie wytrzymałem konkurencji. Ostatni sklep zamknąłem 26 stycznia 1996 r. Nie wiedziałem co mam zrobić z tym budynkiem. Po rozmowie z panią architekt i przeczytaniu wpisu w „Dzienniku Krakowskim”, że w Krakowie brakuje miejsc noclegowych postanowiłem przerobić to wszystko na hotel. I tak to się wszystko zaczęło. Zupełnie przypadkowo. Jeden segment dobudowałem na mistrzostwa Europy w 2007 r. W tamtym czasie Był to jedyny hotel w Myślenicach.
K. M: Utrzymuje Pan jakieś znajomości z tamtych czasów?
S. H: Dzięki kontaktom, które miałem wcześniej organizuję obozy sportowe dla młodzieży. Sala, w której obecnie się znajdujemy zamienia się w salę treningową. Wszędzie rozkładamy maty i ćwiczymy.
Przyjeżdżał do mnie Paweł Nastula – polski judoka, mistrz olimpijski z Atlanty w 1996, dwukrotny mistrz świata, trzykrotny mistrz Europy, trzynastokrotny mistrz Polski. Przygotowywał do zawodów i mieszkał trzy miesiące. Współpraca ze związkiem jest cały czas, więc i ludzi którzy przyjeżdżają także na obozy.
M. M: Czy lubi pan swoją pracę?
S. H: Żadna praca nie hańbi. Moja ma dużą zaletę – kontakty z ludźmi. Jest to praca i przyjemność. Obecnie prowadzę hotel i sponsoruję miejscowy klub zapaśniczy. Za pomoc chcą mi dać odznaczenie. Choć tych nagród nie brakuje. Kocham sport, a szczególnie sporty walki.
Przeżyłem wiele w życiu, ale dzięki trenowaniu i tym samym ćwiczeniu charakteru zawsze wychodziłem zwycięsko ze wszystkich problemów.
Współpraca: Alina Gościk, Monika Jaroszuk, Małgorzata Wirkowska
Redakcja: Małgorzata Wirkowska